Trzy miejsca zmartwychwstania
- Tekst: Piotr Koziarz
Bazylikę Grobu Świętego w Jerozolimie, według tradycji, zbudowano w miejscu groty, do której złożono ciało Jezusa Chrystusa. To dla Chrześcijan miejsce, które wprost wiąże się z powstaniem ze świata zmarłych. Gdyby jednak rozszerzyć pojęcie „zmartwychwstania” do wskrzeszania w pamięci i świadomości współczesnych, to takich miejsc jest wiele. Zapraszam na podróż do kilku z nich.
Kampania przywracania pamięci często dzieje się za sprawą naukowców. Zazwyczaj zaczyna się od archeologów, choć zdarza się, że tych ubiegają prości śmiertelnicy, którzy chcą wykopać studnię lub zbudować garaż. Ten specyficzny rodzaj zmartwychwstania dzieje się na całym świecie. Dwa miejsca imponują skalą – znajdujące się w środkowych Chinach Lintong, gdzie w 1974 roku rolnicy odkryli w polu terakotową armię pierwszego cesarza Chin – Qin Shi Huangdi oraz wydobyte z wulkanicznych popiołów…
…Pompeje i Herkulanum
Lotnisko w Balicach dzielą od lotniska w Neapolu dwie godziny lotu. Wokół uśpionego Wezuwiusza jeździ kolejka. Wyprawa z dworca centralnego do stacji Ercolano Scavi zajmuje około 20 minut. Dalsze 20 minut trzeba doliczyć jeśli celem podróży ma być Pompei Scavi. Jeśli dodamy do tego czas potrzebny na przedarcie się uliczkami Neapolu z lotniska do dworca, to w ciągu czterech godzin można się teleportować w czasie o dobre 2 tysiące lat. Fenomenem włoskich wykopalisk jest nie tylko to, że pod zwałami wulkanicznego materiału zachował się autentyczny skansen – oryginalne budynki wraz z wyposażeniem, ale również… zapis ludzkiej tragedii. Piekło na Ziemi, które rozpętało się po wybuchu Wezuwiusza, okazało się rajem dla badaczy.
Mniej znane od Pompejów Herkulanum było osadą arystokracji. Wiele obiektów zachowało się tu w stanie lepszym niż we włościach większego i bardziej znanego sąsiada. Część wciąż znajduje się pod ziemią i prawdopodobnie już tam pozostanie, bo nad starożytnym Herkulanum wyrosło współczesne miasto. Ciasno ułożone obok siebie domy i wille schodzą łagodnie w stronę morza. Miejsce, gdzie kiedyś znajdował się port dziś dzieli od wybrzeża 300 metrów. Właśnie pod sklepieniami budynków portowych usiłowali przetrwać błotną lawinę ostatni mieszkańcy Herkulanum. W obliczu piekielnego zagrożenia szukali wspólnego schronienia, a dziś ich szkielety przywołują historię, która wydarzyła się 1940 lat temu.
Jeszcze bardziej wstrząsające są słynne odlewy, które wykonano odkopując z popiołów pompejańską metropolię. Materiały wulkaniczne ukryły miasto na wiele lat i pogrzebały ludzi. Pozostały z nich jedynie kości i rzeczy osobiste. Ale nie tylko one. Materiał wulkaniczny utrwalił pozycje w jakich zamarli. W trakcie prowadzonych prac archeologicznych część pustych przestrzeni wypełniono gipsem. W ten sposób powstały figury, które oddają dramatyzm sytuacji – postacie skulone, w trakcie ucieczki, snu. To ślad, jaki pozostawili po sobie. Podobnie jak nasi przodkowie sprzed… 4 tysięcy lat, których możemy spotkać na przykład w Krzyżanowicach Dolnych.
Krzyżanowice Dolne
W 2013 roku w małej wsi koło Pińczowa w województwie świętokrzyskim odkryto jedno z największych i najbogatszych cmentarzysk z okresu kultury mierzanowickiej. 54 groby szkieletowe oraz 50 obiektów osadowych. Te ostatnie pochodzą z jeszcze odleglejszych czasów kultury pucharów lejowatych, kiedy w miejscu późniejszego cmentarza funkcjonowała osada rolnicza.
Ostatnio dodane do Rozoom
Najbardziej tajemnicze znalezisko to zbiorowy grób chłopców w wieku od 8 do 15 lat, którzy zginęli w tym samym czasie. Dlaczego? Tę zagadkę trudno rozwiązać. – Nie znaleźliśmy urazów mechanicznych, kości są w dobrym stanie, więc pochówek nie jest efektem zarazy, ani walki, a jednocześnie to była za mała społeczność, aby poświęcać dziewięciu chłopców w celach kultowych – tłumaczy dla Cogiteonu Dariusz Greń, archeolog z Muzeum Regionalnego w Pińczowie, który prowadził wykopaliska, a teraz próbuje poznać odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania.
To była bogata społeczność. Naukowcy odkopali wiele przedmiotów osobistych. Wyjątkowy jest grób wojownika, który został pochowany wraz ze sztyletem. – Znaleziska są tak dobrze zachowane, że w warstwach ziemi odcisnęły się słoje z rękojeści. Dzięki temu będziemy w stanie stwierdzić z jakiego drewna została wykonana – opowiada Greń. W pińczowskim muzeum odtworzone zostaną dwa najciekawsze groby, a to jaką historię opowiedzą nam ludzie sprzed 4 tysięcy lat okaże się po kolejnych analizach. Tymczasem przenieśmy się ponad tysiąc kilometrów na północ. Lecimy do Sztokholmu.
Sztokholm
W tej historii nie ma dużo zagadek, bo wydarzenie nie jest odległe. Statek Vasa zatonął w 1628 roku. Galeon szykowany był na wojnę z Polską, ale w swym dziewiczym rejsie przepłynął niewiele ponad kilometr i… zatonął. Szwedów zgubiła pycha. Okręt był źle wywarzony – okazał się zbyt wysoki i ciężki. Do tego podczas pierwszego rejsu furty działowe były otwarte. To był gotowy przepis na spektakularną porażkę. Okręt dostał boczy wiatr, a że był niestabilny, przechylił się i przez otwarte włazy wlała się woda. Zginęło 30-50 członków załogi.
Zimne wody sztokholmskiego archipelagu okazały się bardzo łaskawe. Vasa przetrwała pod wodą 333 lata i dziś jest jedynym barokowym statkiem, który można oglądać w muzeum. W 1961 roku Szwedzi wydobyli go, co uruchomiło zakrojone na szeroką skalę badania. Dlaczego statek przetrwał? Dlaczego zatonął? Jak był wyposażony? Jak go należy konserwować? Jak był pomalowany? Na wiele pytań naukowcy znaleźli odpowiedzi. Nie tylko odtworzyli pierwotną kolorystykę statku, ale nawet w pewnym sensie „zmartwychwstali” członków załogi. Na wystawie Vasa Museum można stanąć oko w oko z woskowymi postaciami odtworzonymi na podstawie wydobytych czaszek.
Stanąć oko w oko. Możliwość spotkania z prawdziwymi ludźmi, ich historiami i dramatami, budzi chyba największe emocje w każdym z tych miejsc…