Wiesz, z kim dzielisz dach nad głową?
- Tekst: Beata Seweryn
Zasady higieny i negatywny stosunek do brudu kształtują naszą zbiorową wyobraźnię od dziesięcioleci. Na nich wyrosła potężna gałąź handlu i reklamy, czyli sektor chemii gospodarczej – wszystko-spierające proszki do tkanin, mydła zmywające 99,9% bakterii, płyny pokonujące najstarsze warstwy osadów. Od dziecka uczono nas, że sterylność otoczenia i nas samych to stan, do którego powinniśmy dążyć. Dziś wiemy, że istnieją „dobre bakterie”, ale na co dzień dajemy im prawo do istnienia jedynie w kiszonkach i jogurtach.
Okazuje się, że towarzyszący nam lęk przed brudem miał wpływ także na zainteresowania naukowe biologów. O bogactwie mikro życia wokół nas wiemy stosunkowo mało, między innymi dlatego, że nie jest ono przedmiotem zbyt wielu badań*. Przez dziesięciolecia badacze najmniejszych organizmów zajmowali się przede wszystkim tropieniem patogenów, które, jak epidemia cholery w XIX, zbierały straszliwe żniwo w postaci milionów ofiar i zapisywały się w pamięci na pokolenia. Tymczasem na wszystkie znane nam gatunki bakterii niespełna pięćdziesiąt szkodzi człowiekowi. Działanie wielu mikroorganizmów ma korzystny wpływ na nasze zdrowie. W wielu przypadkach ich oddziaływanie wymaga dalszych, pogłębionych badań.
Ostatnio dodane do Rozoom
Piękna niebieska pleśń, która rozwinęła się na jabłku w lodówce. Fot. Brad Smith/Flickr, CC BY-NC
Zwykła kropla, pełna życia
Historia podglądania mikroorganizmów sięga XVII wieku i wiąże się ściśle z rozwojem narzędzi badawczych. Pionier w tej dziedzinie Antoni van Leeuwenhoek był przyrodnikiem-amatorem i konstruktorem mikroskopów. Gdy już miał odpowiedni sprzęt z pasją badał wodę z kałuży, ocet a także florę bakteryjną własnych ust. Obserwował protisty, orzęski, jaja much, plemniki. Wszystko, co żyje a umyka ludzkiemu wzrokowi. On jako pierwszy dowiódł, że pozornie czysta kropla wody jest pełna życia.
Dziś wiemy już, że mikroorganizmy żyją wszędzie, w islandzkich gejzerach, w oceanicznych głębinach a także w chmurach! Mikrobiologia dopiero od pięćdziesięciu lat stopniowo poszerza pole zainteresowań o gatunki nie tylko dla nas neutralne, ale i korzystne. Prawdziwy skok poznawczy umożliwiły nowe metody badań, jak sekwencjonowanie DNA. Pozwala ono na przeczesywania danego środowiska pod kątem niewidocznych istnień, przy czym badacze nie ograniczają się do tych, które można wyhodować w warunkach laboratoryjnych z pobranych próbek. W analizowanych próbkach zawarte są też fragmenty DNA. Na ich podstawie możemy rozpoznać też gatunki, których nie obserwujemy na żywo.
W 2020 roku ukazała się przetłumaczona na język polski książka „Nie jesteś sam w domu. Od drobnoustrojów po krocionogi, śpieszki i pszczoły miodne. Historia naturalna stworzeń z którymi dzielimy życie”. W niej to profesor Rob Dunn, biolog i ekolog, odsłania fascynujący świat fauny zamieszkującej nasze domy oraz historię jej badań.
Ekspedycja naukowa pod blat i do lodówki
Dunn zaczynał karierę naukową poszukując nieznanych przedstawicieli fauny w bujnych lasach Ameryki Południowej, by z czasem przenieść swoją pracę w mniej atrakcyjne, ale równie pełne życia miejsca, jakimi są wnętrza domów. Ignorowanie tego środowiska wydaje się nieodpowiedzialne, gdyż powierzchnia podłóg mieszkań i budynków użyteczności w wielu miejscach świata przewyższa powierzchnię terenu niezabudowanego na zewnątrz. Jako gatunek spędzamy we wnętrzach coraz więcej czasu. Warto wiedzieć, z kim dzielimy dach nad głową.
Rob Dunn szybko przekonał się, że badanie najbliższego otoczenia człowieka może być równie ciekawe co wyprawa w amazońską puszczę. Pierwsze działania jego zespołu skupiły się na 10 środowiskach, takich jak: wnętrze lodówki, powierzchnia klamek, toalet, framug drzwi, blatów kuchennych i poduszek w 40 domach jego rodzinnego Raleigh. W kolejnych etapach badania rozszerzono o próbki z całych Stanów Zjednoczonych.
W wyniku badań zespołu Dunna w domach znaleziono osiem tysięcy gatunków bakterii, ponad czterdzieści tysięcy gatunków grzybów żyjących w domach i na budynkach oraz blisko dwieście gatunków stawonogów moszczących się we wnętrzach. We współczesnym mieszkaniach tworzymy różne środowiska i co za tym idzie dajemy miejsce rozwoju gatunkom wcześniej tam nieobecnym. Bojlery są dla bakterii miejską namiastką gejzerów, wnętrza słuchawek prysznicowych przypominają warunki życia na bagnach. Siejąca przerażenie czarna pleśń Stachybotrys chartarum prawdopodobnie wprowadza się do nas wraz z płytami karton-gipsowanymi i rozwija pod wpływem wilgoci, zatem na jej obecność często jesteśmy skazani.
Tego gościa nie chcemy spotkać w naszych mieszkaniach. Karaczan prusak (Blattella germanica)
Bioróżnorodność w kątach parapetu
Wiele z odnalezionych przez zespół Dunna form życia, było do tej pory nieznanych nauce. Gdy patrzymy na martwego owada na parapecie jesteśmy przekonani, że to pospolity gatunek znany każdemu biologowi. Patrzący na niego biolog zakłada, że odpowiedź zna jakiś entomolog. Entomolog jest przekonany, że stawonoga rozpozna jakiś specjalista zajmujący się szczegółowo tym gatunkiem. Tymczasem parapety, klosze lamp, zakamarki mieszkań na całym świecie kryją więcej niewiadomych, niż nam się wydaje i mimo powszechności oraz bliskości, część gatunków pozostaje niezidentyfikowanych.
Co nie znaczy, że nasze wnętrza stają się bardziej zróżnicowane pod względem obecnych w nich gatunków. Często jest tak, że bioróżnorodność domowej dżungli zmniejsza się – znika z niej wiele obecnych wcześniej organizmów. To wielkie wymieranie małego życia ma miejsce nie tylko z powodu naszego zamiłowania do higieny. Zanikająca bioróżnorodność wokół domostw przekłada się na bardziej skąpą liczbę gatunków występujących we wnętrzach, także tę w skali mikro. Wysoce prawdopodobne, że ten niedobór ma zasadniczy wpływ na nasze zdrowie, gdyż przyczynia się do wzrostu liczby chorób autoimmunologicznych, od alergii być może nawet po stwardnienie rozsiane. Dowodzą tego – cytowane przez Dunna badania fińskich ekologów Tari Haahteli i Ilkki Hanskiego. Zajmowali się oni między innymi rdzenną ludnością Karelii, zamieszkałą po dwóch stronach fińsko-rosyjskiej granicy. U Karelów zamieszkałych w bardziej zurbanizowanej i mniej różnorodnej biologicznie Finlandii zaobserwowano więcej alergii niż u ich sąsiadów ze wschodu, prowadzących małe gospodarstwa rolne.
Zatem przytulając się do drzew i turlając w trawie (zabezpieczeni środkiem odstraszającym kleszcze!) możemy lepiej zaprogramować swój system odpornościowy. Nawet jeśli nie mamy okazji na stymulowanie swojej odporności regularnymi wizytami w stajni, możemy podnieść swoje notowania na polu zdrowia, sadząc inne gatunki niż tylko pelargonie i tuje oraz „dostarczając sobie towarzystwa” różnorodnych bakterii, grzybów czy owadów.
Ilustracja w nagłówku: Stawonóg z gromady pareczników (Chilopoda)
– nieczęsty gość w kuchennym zlewie. Fot. Alpha/Flickr, lic. CC BY-NC
*Fakty biologiczne i tezy zamieszczone w tym tekście pochodzą z książki Roba Dunna „Nie jesteś sam w domu…”.
Wiosną i późnym latem często do domu wpadają koziułki warzywne (Tipula oleracea). Te owady o długich i cienkich odnóżach są niesłusznie mylone z komarami, mówi się np. że to samce komarów. To nieprawda, jest to odrębny gatunek, który żywi się nektarem. Fot. Maximilian Paradiz, lic. CC BY
Ostatnio dodane do Rozoom
Inspiracją do powstania tego tekstu była książka
Roba Dunna – „Nie jesteś sam w domu. Od drobnoustrojów po krocionogi, śpieszki i pszczoły miodne. Historia naturalna stworzeń z którymi dzielimy życie”,
wydana w 2020 roku przez Copernicus Center Press.