Druga szansa. Po co nam upcykling?
- Tekst: Jacek Mietelski
Tom Hanks na bezludnej wyspie, uboga prowincja, czasy PRL, hobby lub wizje architekta. Co może być ich wspólnym mianownikiem? To twórcze przerabianie przedmiotów, robienie czegoś z niczego, zmienianie zastosowania, funkcji albo zwykłe przeobrażanie odpadów.
To idea, której fundamentem jest, jak się może wydawać, brak zgody na marnowanie zasobów oraz przeciwstawienie się konsumpcjonizmowi i monokulturze wyrobów oferowanych w sklepach. Przedmioty i ich elementy wymieszane w trakcie wewnętrznej burzy wyobraźni, okraszone satysfakcją płynąca z tworzenia, dają produkt wyjątkowy. Dziś nazywamy to upcyklingiem. Współcześnie jest on nie tylko ideą, treścią blogów czy grup w mediach społecznościowych. Istnieją przecież pracownie mające w swojej ofercie tylko przetworzone meble, dodatki czy też zwykłe domowe gadżety. Ale czy na pewno jest to współczesny trend, a nie głęboko zakorzeniona umiejętność?
Pokusiłbym się o tezę, że gdzieś u podstaw tego ludzkiego talentu jest umiejętność dostrzegania w patyku dzidy i w kamieniu ostrza. To cecha przystosowawcza, która umożliwia nam przypisanie przedmiotom o oczywistych funkcjach, niekonwencjonalnych zastosowań. Takich, które są nam w danym czasie potrzebne. Może chodzić o przetrwanie, potrzebę estetyczną czy to, co nazywamy „radzeniem sobie”. Czy trzeba być wyjątkowo kreatywnym człowiekiem, by dostrzec w telefonie nową lampę, w starym legarze stolik, a w puszcze po ananasie wazon, skoro jako dzieci potrafiliśmy w butelce na sznurku zobaczyć, strzelający statek kosmiczny albo słonia pijącego wodę z sadzawki? Czy sukces komercyjny klocków LEGO nie polegał właśnie na tym? Z gruzowiska klocków potrafimy stworzyć, co tylko zapragniemy. Mamy to w sobie!
Stolik z kostek paletowych i prętów. Autor projektu: Jacek Mietelski
Robinson na wysypisku
W filmie „Cast Away – poza światem” (2000) Tom Hanks wciela się w postać współczesnego Robinsona Cruzoe, który w wyniku katastrofy samolotu pocztowego zmuszony jest walczyć o przetrwanie na bezludnej wyspie. Ma w tym trochę szczęścia, bo wraz z nim wysypały się z roztrzaskanego samolotu przesyłki pocztowe, przypadkowe przedmioty – cenne dla mieszkańców świata zewnętrznego, a całkowicie nieprzydatne w jego położeniu. Przeszukuje bagaż i znajduje sieć rybacką, którą dostrzega w sukience, albo łyżwę, którą sprawnie kroi i sieka. Ta dramaturgia filmowa jest jednak mocno zakorzeniona w rzeczywistości. Scenariusz „Cast Away” był konsultowany przez ludzi ze szkoły przetrwania BOSS. David Wescott, który uczy technik przetrwania w dziczy od prawie 50 lat, analizował różne przedmioty, biorąc pod uwagę ich użyteczność w głuszy. Ponoć sam był zaskoczony wytrzymałością sznura skręconego z taśm video.
Kolejny przykład upcyklingu pochodzi z czasów kiedy autorów współczesnych, modnych blogów z kredensem z roztrzaskanych palet nie było jeszcze na świecie. W 1945 roku w podkrakowskiej wsi Balice rozbił się radziecki samolot Ławoczkin Ła-5. Zaradni mieszkańcy wsi dostrzegli we wraku materiał na konstrukcję pszczelich uli, psich bud, nawet wykonali z nielicznych blach pokrywki do garnków, które w jednym z domów przetrwały do naszych czasów. To były czasy ogólnego deficytu. Przypuszczam, że dostrzeżenie użyteczności w przedmiotach, które swoją funkcjonalność utraciły stając się stertą drewnianego złomu nie było wielkim wysiłkiem, wystarczyło wziąć do ręki elementy podwozia i zadać pytanie: do czego to się przyda?
Tom Hanks, rozbitek zdany na siebie, w filmie “Cast Away. Poza światem”
Ostatnio dodane do Rozoom
Widzimisię, które ma sens
W czasach gdy większość przedmiotów produkowana jest na skalę masową, ciężko o jakość i niepowtarzalność tego czym się otaczamy, a przecież chcemy się wyróżniać. Meble ogrodowe z palet, grill ze starej beczki, biżuteria z puszki albo układów scalonych, żyrandol z łyżeczek, lampy ze słoików czy nawet siedzisko z poczciwego Garbusa – przykładów są tysiące i tylko wyobraźnia nas ogranicza. Przy odpowiedniej wprawie, możemy uzyskać niezwykły przedmiot. Wykańczając domek letniskowy w stylu upcyklingowym możemy oszczędzić pieniądze, uzyskując niezwykłą przestrzeń. A jest jeszcze coś ponad to. To olbrzymia twórcza satysfakcja. Poczucie wykorzystania materiału, który w innym przypadku zalegałby przez setki lat na wysypisku. Ale może nie trzeba szukać daleko i tak górnolotnie. To również kwestia sentymentu do przedmiotów, albo poczucia, że zwyczajnie szkoda wyrzucać. Dziadkowe korki z butelek zbierane przez lata mogą posłużyć jako wykończenie ściany albo podkładki. A z kolekcji zdartych płyt winylowych można zrobić stojak na płyty CD albo popracować nad lampą.
Architektura nie pozostała bezczynna i obojętna na te trendy. Przestrzenie mieszkalne urządzone w starych fabrykach to też forma upcyklingu, gdy wykorzystuje się obiekty postindustrialne, do celów mieszkaniowych. Kontenery morskie, wycofane z eksploatacji to idealne prostopadłościany, które można łączyć dowolnie, tworząc unikatową przestrzeń o solidnych ścianach. Koszty takiej konstrukcji są nieporównywalnie mniejsze od tradycyjnego, murowanego budownictwa. Wykorzystanie kontenerów wymaga jednak sporej odwagi, bo mimo, że będzie taniej to nie jest powiedziane, że tanio.
Różyczka wykonana z puszki po napoju. Autor projektu: Jacek Mietelski
Istnieją również rozwiązania, w których jako cegły używa się butelek PET wypełnionych piaskiem. Łączy się je gliniano-cementową papką. Takie budownictwo wykorzystuje również tradycyjne elementy nośne, np. belki drewniane, czy fundamenty ale ściany stanowi już w pełni lokalny materiał, to co jest dostępne pod ręką. Algierski inżynier Tateh Lahbib Braica, zwany przez swoich jako „szalony butelkowy chłopak”, wybudował tą metodą dom dla swojej babci, zużywając przy tym przedsięwzięciu 6000 butelek PET. Niedługo po tym, UNHCR (agenda ONZ zajmująca się uchodźcami) zleciła mu budowę 25 domów w obozie dla uchodźców. Wiele projektów realizowanych taką, albo podobną techniką powstaje na całym świecie, np. w Nigerii, Kolumbii, USA, Malezji czy na Tajwanie.
Technika „butelkowa” wywołuje we mnie jednak smutną refleksję. Od zawsze budowaliśmy z materiałów dostępnych lokalnie. To były otoczaki z pobliskich rzek, pnie drzew, kamień wapienny zalegający w lesie czy też zbierany z pól. Dziś są miejsca na ziemi, gdzie materiałem powszechnym są śmieci dostępne w ilościach przytłaczających. Wykorzystanie ich uwypukla nasze cechy przystosowawcze, ale jednocześnie prowadzi do smutnej refleksji, jak ukształtowaliśmy nasze środowisko – do lasów, łąk i rzek dodając wysypiska. Może drugie życie niechcianego przedmiotu to cień szansy dla natury, której przecież jesteśmy częścią.
Zdjęcie w nagłówku strony: “Jones-Glotfelty Shipping Container House, Flagstaff, USA”; fot. Angel Schatz, Flickr/CC BY
Tateh Lehbib Braica ze swoją butelkową konstrukcją, za: round.glass/sustain/urban-jungle/a-roof-over-one-s-head-making-buildings-from-bottles